sobota, 14 września 2013

Uczę się uczuć


Poproszono mnie abym napisała post na temat miłości według mnie i dlaczego zachowuję się jak się zachowuję.

 "wytłumacz mi czym jest dla ciebie miłość bo ja nie potrafię cie zrozumieć."

Długo się nad tym zastanawiałam. Niby temat rzeka ale odpowiedź brzmi: nie wiem.
Zawsze byłam taką cwaniarą, opowiadałam głupoty w stylu:
" Miłość to związek dwojga ludzi którzy się szanują, pragną własnego szczęścia, są dla siebie bezinteresowni, że potrafią być dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, że akceptują siebie takimi jakimi są etc. "

Generalnie takie typowe regułki wrażliwej dziewczyny. No i przyszedł czas na tą Miłość.. Zjawił się On. Pierwszy, którego zaakceptowałam na dłuższą metę. Pierwszy, który w 100% nie pasował do mojego wymarzonego 'ideału'. Pierwszy, który odebrał mi wiarę w prawdziwe związki. Wiec dlaczego właśnie On? Jeden jedyny, którego zaakceptowałam wszystkie wady. Miałam tak wyprany mózg, że nie widziałam albo nie chciałam widzieć rzeczy, o których mi każdy mówił. Nikt nigdy nie zadawał mi momentami tyle bólu a ja chciałam go ciągle więcej. Jaka kobieta akceptuje brak szacunku ?
No i po półtorej roku się wszystko skończyło. Wybuchłam. Wyrzuciłam z siebie wszystko. I co? Przez następne pół roku byłam na siebie zła, żałowałam każdych słów które powiedziałam. 
Teraz jest ten moment, że widzę na trzeźwo i wiem, że to była bardzo dobra decyzja, że uwolniłam się od tego co mogło mi zniszczyć życie. Teraz już czuję się wolna jak ptak na wietrze. Lubię ten stan. Tylko mam jeden taki problem. Może to co teraz napisze pomoże tej osobie która mnie poprosiła o napisanie tego postu,  zrozumieć choć troszkę, co we mnie siedzi. Chodzi o to, że kiedy się spotykam z kimkolwiek i widzę, że ktoś myśli o mnie jako o dziewczynie z którą chciałby być, wtedy uciekam. Uciekam tez w momentach kiedy sama rozważam tą opcję, przez pewien czas jest fajnie i nagle zauważę wadę, którą już kiedyś widziałam w poprzednim związku, bądź jakąkolwiek błahą wadę.. uciekam bo zaczynam się bać.. bać tego, że cała sytuacja się powtórzy. Boję się bólu jaki niesie za sobą związek dwojga ludzi. Boję się też tego, że ta osoba którą wybiorę będzie nie tą, która miała być postawiona na mojej drodze. Boję się zakochać. Nie chcę tego. Nie chcę być nieszczęśliwą żoną. Nie chce by kiedyś moje dzieci cierpiały z powodu rodziców. Czasami myślę, że nie chcę zakładać rodziny. Nie chcę męża. Nie chcę dzieci. Nie chcę, żeby ktoś przeze mnie był zraniony.

Nie wiem co jeszcze napisać. Jestem na etapie uczenia się jakichkolwiek uczuć.


Inaczej nie umiem tego wytłumaczyć, mam nadzieję, że choć troszkę mnie rozumiecie. 
Pozdrawiam pomysłodawczynie posta. P.K :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz